polegać na nikim oprócz siebie. Poza tym nie mogła zlekceważyć wyraźnego wahania w jego wryta. - Inne? Lucien potrząsnął głową. wiał się przez chwilę, ale wkrótce zaczął odczuwać sen- - Co? między dziesiątą a jedenastą. - Tak, milordzie. - Służący obrócił się na pięcie. jego usta. zgodnie z jej naukami. Nie wiedziała przecież, że odniosła sukces przerastający jej Nie zdążył nic odpowiedzieć. Na Lucyfera, jakże jej pragnął! Nie odrywając wzroku - Skoro już o tym mówimy, wyjaśnijmy sobie od razu pewną sprawę - powiedział przez zaciśnięte zęby. Ta ostatnia niania twierdziła, że Karolina jest trudnym dzieckiem. Bryce zwolnił ją, gdy się zorientował, iż wolała oglądać seriale telewizyjne niż zajmować się płaczącym szkrabem. Trzy następne nie okazały się lepsze. - Jestem dorosła, mamo. - Gloria uśmiechnęła się i delikatnie uwolniła dłonie. - Nie mam zamiaru zamienić się w zepsutą kobietę. A Lily jest stara i chora. Nie sprowadzi mnie na złą drogę.
- Co byś powiedziała na przyjęcie urodzinowe w następny piątek, moja droga? - - Lex? - Bolesne, ale... - Postanowił udzielić zwięzłej informacji. - Zmarła po urodzeniu Karoliny. Ciąża miała ciężki przebieg. Z powodu cukrzycy i toksemii.
– Zrobiłam to, a on mnie spławił. – Cześć, kotku. Bentz powiedział, że wyłowiono kamerę z „Meny Annę” tuż przed zatonięciem. O1ivia
Ale i tak nie posłużyła się dzieckiem, by go powstrzymać przed wyprawą do cholernego – Najlepsza w LAPD? zastanawiać, czy nie wrócić do domu. Nic się nie działo. Dobrze, że udało mu się dziś namierzyć Lucille Vasquez w domu jej siostry na Florydzie. Zadzwonił tam. Lucille była zmęczona i roztrzęsiona. Przyznała, że od dawna planowała swój wyjazd, ale przed niczym nie uciekała. Zamierzała przyjechać na pogrzeb, ale przedtem musiała odpocząć od tych złych wróżb, nieszczęść i śmierci, i ciężkiej pracy, przecież całe życie ciężko pracowała. - Wszystko jest w porządku - zapewniała, ale kiedy zapytał o córkę, jej głos przycichł. - Ostatnio niedobrze się między nami układało - zwierzyła się. - Obiecała, że przyjedzie na Boże Narodzenie i omówimy pewne sprawy, ale nie pojawiła się. Pewnie zmieniła zdanie. To wcale nie jest takie dziwne. Kiedyś nie odzywała się do mnie przez osiemnaście mie-sięcy. Nie przysłała kartki urodzinowej, nie zadzwoniła w Dzień Matki, nie dała mi żadnego prezentu na Boże Narodzenie, nic. Taka już jest. Kiedy wspomniał, że detektyw Montoya jest zaniepokojony zniknięciem Marty, Lucille westchnęła. - Ta dziewczyna jest nieprzewidywalna. Pewnie tak jak wszystkie dzieci. Nie wiem. Od samego początku sprawiała problemy. Robiłam, co mogłam, żeby ją dobrze wychować, ale człowiek jest bezsilny. Dzisiaj dzieciaki są takie samowolne. - Rozgadała się, ale gdy wreszcie Reed skończył rozmowę, wiedział o Marcie Vasquez niewiele więcej. Skoro jej matka nie była zaniepokojona, może on też nie powinien się martwić. Nagle w domu dostrzegł jakiś ruch. Otworzyły się drzwi i w świetle płynącym z holu zobaczył Hunta, który pocałował namiętnie wdowę, a potem pobiegł do samochodu. Reed obserwował ich i zastanawiał się, jaki spisek ukartowali. Nie wiedział, czy pojechać za Huntem, czy lepiej zostać i obserwować dom. Po kolei, wszystkie światła zgasły. Najpierw na dole, potem na górze. Najwyraźniej Caitlyn Bandeaux poszła spać. Sama. Jeśli byli kochankami, dlaczego Hunt nie został na noc? Reed spojrzał na zegarek i czekał. Dziesięć minut. Ziewnął. Trzydzieści minut w kompletnych ciemnościach. Postanowił dać sobie spokój i jechać do domu. Nie płacili mu za to; zamiast spać, sterczał tu na ulicy wiedziony własną ciekawością i uporem. A jutro czeka go długi dzień. Spojrzał jeszcze raz w ciemne okna, przekręcił kluczyk i ruszył. Gdy odjeżdżał, wydawało mu się, że widzi ruszające się firanki, ale to pewnie tylko złudzenie. Pojechał prosto do domu, rozebrał się, włączył budzik i poszedł spać. Zasnął w ciągu kilku minut, nie wiedząc, że Caitlyn Bandeaux cierpliwie obserwowała go przez okno i gdy nabrała pewności, że już nie wróci, wymknęła się z domu. Obleśni faceci oblegali scenę w Pussies In Booties. Siedzieli przy niskim kontuarze wokół parkietu, przed niektórymi stały talerze z jedzeniem, wszyscy popijali drinki, palili, dowcipkowali i ślinili się, gdy Sugar tańczyła na podium. Zrobiła wymach nogą i omal nie straciła dwunastocentymetrowego obcasa, potem przytuliła się do rury, ślizgała się po niej w dół i w górę, wystawiając na pokaz tyłek, o którym wiedziała, że jest niezły. Ross podkręcił basy, za pierwszym rzędem stałych klientów stało dwóch facetów w dżinsach i roboczych koszulach. Kiwając się w rytm pulsującej muzyki, próbowali przyciągnąć jej uwagę. Tak jakby miała być ich atrakcją dnia. Albo nocy. Zboczeńcy, wszyscy co do jednego.
Bryce uniósł głowę i spojrzał na nią. bez ruchu. W końcu wypuścił ją z objęć. Santos patrzył chwilę za dziewczyną, po czym kręcąc głową, ruszył dalej. Sugar należała do tej kategorii osób, którą naprawiacze świata, jak szkolny psycholog Santosa, określali krótko: „wywiera zły wpływ”. Tymczasem w opinii chłopca dziewczyna robiła po prostu, co mogła, by utrzymać rodzinę. Pieski los, pomyślał. Czasami człowiek nie ma innego wyjścia, jeśli chce przeżyć. - Król kier, siedemnaście oczek. - Dzień dobry. Wcześnie dzisiaj wstałaś. - A! W takim razie sprowadzę pomoc. Podniósł się z podłogi i pomógł jej wstać. Nie przytulił, jak tego pragnął, ani nie pocałował.