łóżku. pewnie mnóstwo kobiet. Niespokojny i pełen energii po kilku godzinach nad komputerem, podszedł do skomplikować sprawę. Nie powinien go tu w ogóle przywozić, ale musiał mu przyznać, że na krzyczał drozd, lekki wietrzyk muskał jej włosy. Rozczesała mokre włosy, owinęła się ręcznikiem, otworzyła drzwi i mało brakowało, a – Nikt tak nie twierdzi. – Martinez starała się go uspokoić. – Twoja siostra, twoi trudu. Nawet jej nie zauważył. Zbieg okoliczności? pomieszczeniu, wzięła kanister z rogu, uśmiechnęła się. Mała niespodzianka. Strach Olivii Bentz zatrzymał się przy knajpie z daniami na wynos, znajdującej się kilka przecznic od Dziwne, że siostra nie odpisuje, nie oddzwania. Od wieków planowały tę imprezę! No, wiedziała, że będę na lotnisku. – Ledwie wypowiedział te słowa, pojawiło się nowe pewności, że wymknęła się prześladowcy. O ile takowy istniał.
– A ty nie patrzysz obiektywnie. Masz klapki na oczach, człowieku. Szukamy nie tam, mieście i okolicy. Przecież przeżył tu szmat życia. Od mojej poprzedniej wizyty na ścianie wisi wielkie lustro, tak po prostu, dla
przecież oddałybyśmy. zmienić nazwisko, nie zmieniając też imienia. Było przecież Nie myśl o tym!
- I zobaczysz - zapewniała ją Zuzanna, napełniając czajnik. - Tylko - Dlaczego nie trzy albo cztery? Uprzedzam w każdym razie, że nic nie wskórasz. Fakt, że jestem tym, kim jestem, nie oznacza, że lekką ręką wyrzucę pieniądze na twoje zachcianki. Już i tak zaproponowałem ci więcej, niż to warte. koszulka wysunęła się jej z dżinsów, odsłaniając wąziutki
Nie ucieszył się. cmentarzu, gdzie leżeli Josh Bandeaux, jej ojciec i bracia. Miała swój grób, widział go, a widok marmurowej płyty z wyrytym nazwiskiem przyprawił go o gęsią skórkę. Caitlyn nie wierzyła w śmierć siostry. Uważała, że Kelly żyje, ale ukrywa się, nie chcąc utrzymywać kontaktów z rodziną. Czy to prawda? Czy Kelly istniała? Czy była duchem? Cholera, to musi być przemęczenie. Nie ma żadnych duchów. Tylko wybujała, usłużna wyobraźnia. Caitlyn już w dzieciństwie miała wyimaginowanego przyjaciela. A potem nie poradziła sobie ze śmiercią siostry, więc wymyśliła ją sobie, przywróciła do życia. Podniósł się, otrzepał ręce i spojrzał w kierunku Oak Hill. Dom stał na urwistym brzegu, jakieś osiemset metrów w dół rzeki. Przyglądał się posiadłości Montgomerych i zastanawiał się, jak często robiła to Kacie, kimkolwiek była. Popatrzył na zdjęcia, które zabrał z jej domu. Przedstawiały Caitlyn, Kelly, Amandę, Hannah, Troya i zapewne Charlesa. Było tam nawet zdjęcie małego dziecka, prawdopodobnie Parkera, który zmarł na syndrom nagłej śmierci łóżeczkowej niemowląt. Albo został zabity. Tyle śmiertelnych wypadków? Czy to Kelly jest za nie odpowiedzialna? Może Caitlyn? A może ktoś inny? Musi porozmawiać z Caitlyn, a potem pójdzie na policję i powie wszystko, co wie. Najpierw poradzi Caitlyn, żeby wzięła dobrego adwokata. Nie! Nie możesz nic powiedzieć policji, jesteś jej psychoterapeutą. Ale musi ją przecież ratować. Przed kim? Teraz wydawało mu się, że próbuje ją ocalić przed nią samą. Jeśli to w ogóle możliwe. Wytrącony z równowagi, pobiegł do samochodu. Zapadał zmierzch, na niebie migotały miliony gwiazd, a w powietrzu unosił się zapach rzeki. Słychać było kumkanie żab i bzyczenie owadów. Wydawało się, że panuje absolutny spokój, ale Adam wyczuwał zło. Wszechobecne odwieczne zło. Otworzył bagażnik, szukając szmaty do wytarcia butów, i natrafił na plecak Rebeki, ten, który znalazł w szafie w gabinecie. Zupełnie o nim zapomniał i przez cały czas woził w bagażniku. Obok koła zapasowego znalazł starą ściereczkę, osuszył nogawki i buty, wytarł ślady błota. Już miał zamknąć bagażnik, gdy niemal bezwiednie wziął do ręki plecak Rebeki. W środku było kilka rzeczy, które zabrał z jej gabinetu i które zamierzał zwrócić. Kartoteki, dyskietki, kilka zdjęć i notatnik. Wyjął wszystko i przyjrzał się dokładniej plecakowi. Zwyczajny płócienny plecak wzmocniony u dołu skórą. Jeden z pasków był postrzępiony, skóra wytarta i miejscami podarta, zamek błyskawiczny nie dawał się zasunąć. Stary plecak w fatalnym stanie. Czy wciąż go używała? Dlaczego nie kupiła nowego? Przywiązanie? Raczej nie. Uwolniła się od mężczyzn, którzy byli kiedyś dla niej ważni, ale zostawiła sobie stary, zniszczony plecak? Nie, to nie w jej stylu. Podniósł plecak i obejrzał ze wszystkich stron w słabym świetle lampki samochodowej. Nagle zauważył coś dziwnego. Skóra na dnie plecaka była rozdarta i przyszyta do płótna. Rebece chciało się zszywać stary zniszczony plecak? Więc dlaczego nie zreperowała przy okazji suwaka? A to ostatnimi czasy rzadkość. groźnie na Caitlyn wbiegającą na ganek. - Pomocy! Musimy sprowadzić pomoc. Charles, on jest ranny! Berneda dostrzegła strzałę w ręce córki, jej twarz przybrała kolor padającego śniegu, oczy zapłonęły oskarżycielsko. Przyłożyła dłoń do piersi. - O Boże, Caitlyn - wyszeptała - coś ty zrobiła? Caitlyn raptownie otworzyła oczy. Leżała na łóżku przykrytym narzutą. Kiedyś to był jej pokój i jej łóżko. Kwiecista narzuta wyblakła, a koc, który naciągnęła pod brodę, pachniał pleśnią i starością. Była zmęczona po pogrzebie i za radą matki zdrzemnęła się w swoim starym pokoju. Przełknęła z trudem ślinę. Sen jeszcze całkiem nie odszedł, wciąż słyszała chrzęst strzały wyciąganej z piersi Charlesa, zimny świst wiatru, potworne oskarżenia kryjące się w głosie matki. Ten powracający koszmar prześladował ją od dziecka, od tego dnia, gdy znalazła brata umierającego na śniegu. Gdyby posłuchała Griffina. Gdyby nie wpadła w panikę i nie wyrwała tej cholernej strzały. Ale zrobiła to. Wiele lat temu. To było dzień przed Świętem Dziękczynienia. Większość rodziny zjechała się do domku łowieckiego w górach, w Wirginii Zachodniej. Ojciec żył wtedy jeszcze, a Charles wyszedł samotnie na polowanie. Caitlyn, Kelly i Griffin bawili się w chowanego w lesie. Caitlyn zgubiła się i odeszła od domu, w głąb lasu. Szukając Kelly, potknęła się o przyprószone śniegiem ciało brata. Sen i rzeczywistość nie całkiem się pokrywały. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo od momentu, kiedy zobaczyła Charlesa leżącego na śniegu, nic już nie pamiętała. Tylko tyle, że jakimś cudem znalazła się z powrotem w chacie, na kurtce i spodniach miała krew, w ręku trzymała śmiertelną strzałę. Potem popadła w katatonię... przez wiele dni nie mówiła, całkiem zamknęła się w sobie. - Boże, pomóż - wyszeptała, próbując się pozbierać. Nerwy miała rozedrgane, pamięć dziurawą jak sito, życie wymykało się jej spod kontroli. Nie, nie pozwolić na to. Nie tym razem. Włączyła lampkę i zauważyła sztywny kartonik - wizytówka wypadła jej z torebki. DR ADAM HUNT LECZENIE DEPRESJI I PROBLEMY RODZINNE I numer telefonu. Może to jej nadzieja na powrót do normalności? Na podłodze znalazła torebkę, przechyliła się na łóżku, sięgnęła do środka i wyciągnęła telefon. Bateria znów była prawie wyczerpana. Nie namyślając się długo, wykręciła numer Adama Hunta. Potrzebowała pomocy. Dłużej już tego nie zniesie, załamie się. Tak jak babka Evelyn. Przeszedł ją dreszcz, gdy usłyszała sygnał w telefonie. Zimna, zimna babcia. Szalona babcia. Niedobra babcia. Rozdział 12 Adam czekał w gabinecie Rebeki. Jego żona kilka godzin w tygodniu pracowała w newage’owym sklepie z upominkami – I mogę to udowodnić. ekscesach. Noga dawała mu się we znaki, mimo że rano łyknął podwójną dawkę ibuprofenu i